wtorek, 25 grudnia 2012

rozdział 5


przepraszam że mnie tak długo nie było, ale już napisałam rozdział. Zapraszam do lektury.

rozdział 6

życie to porażka...

- Potter wstawaj!!! Czarny pan chce cię widzieć. Idziemy!- krzyczał Lucjusz Malfoy i prowadził Pottera do sali w którym wczoraj odbyło się przesłuchanie- ma coś ci do pokazania i pewnie tortury, aż się zdziwisz co to będzie!- i wybuchnął śmiechem.
Po kilku zakrętach i obelg rzucanych w stronę harry'ego doszli na miejsce. Malfoy pchnął drzwi i wepchnął Harry'ego do pomieszczenia. Harry stał pośrodku pamiętnej sali i obserwował rodzinkę Voldzia w komplecie. Nie zdziwiło już go to że się szyderczo uśmiechają. Po kilku minutach napiętej ciszy Nott Riddle przemówił:
- No, no Potter widzę że ty i twoi przyjaciele są sławni. Prorok Codzienny chyba pierwszy raz napisał prawdę...- przerwał na moment aby wyczarować dodatkowy fotel i rzucił w stronę Harry'ego najnowsze wydanie proroka- siadaj i przeczytaj artykuł. Jest o was.
Harry ostrożnie usiadł i zaczął czytać:

Uczniowie Hogwartu zostali porwani!!!


Uczniowie zostali porwani przez Śmierciożerców gdy wracali pociągiem do domu! Są nimi: Harry Potter, Ginerwa Weasley, Hermiona Granger i Ron Weasley.
Nie wiadomo pod czyim dowództwem działają. Niektórzy mówią że będzie kolejna wojna, że powstał nowy Czarny Pan! Nikt nie ma pojęcia gdzie jest Harry Potter i jego przyjaciele. Nie wiadomo czy żyją! Trzymajmy się dobrej myśli. Każdego kto ich zobaczy lub uzyska jakiekolwiek informacje prosimy o kontakt: 62442. Przecież to są nasi bohaterowie, nam pomogli więc my też im pomóżmy!

Harry czytając to robił coraz większe oczy. Był zdziwiony że ministerstwo magii nie zataiło tego zdarzenia, że prorok codzienny napisał prawdę oraz, że chcą im pomóc!
- Tylko po to mnie wyciągałeś z tak przytulnej celi żeby mi to pokazać, czy masz coś jeszcze do powiedzenia?- spytał się Harry głosem, który wręcz ociekał ironią.
- Tak, mam coś jeszcze ci do pokazania... Malfoy, Lestrange, Greyback przyprowadźcie naszych gości tutaj, będzie niezła z a b a w a!!!- zaakcentował ostatnie słowo, tak że biedny Harry się wzdrygnął, musząc wysłuchiwać tego głosu.
Po kilku minutach wywołane osoby wróciły z 'gośćmi', a byli nimi przyjaciele Harry'ego. Ten wstał gwałtownie i chciał do nich podbiec, ale ktoś go chwycił w pasie i nie chciał puścić. Próbował się wyrywać, lecz uścisk się tylko wzmacniał. Czarny Pan obserwował Harry'ego z uśmiechem. W końcu znalazł jego słaby punkt. Było nim przyjaźń. Widać po Potterze, że zrobi wszystko dla przyjaźni.
- No to zabawę czas zacząć! Nott trzymaj mocno Pottera. Masz zezwolenie na użycie wszystkich zaklęć oprócz uśmiercających. Nie pozwól aby się uwolnił z twojego uścisku. Drogie Panie... możecie zacząć zabawę.- zaczął wydawać rozkazy.
- Dobrze braciszku... Sectusempra!- rzuciła to zaklęcie na wszystkich przyjaciół. Harry próbował się wyrwać z uścisku Notta ale on użył zaklęcia związującego i torturującego.
Tak trwało jeszcze z dwie godziny kiedy Riddle zażądał koniec. Czwórka przyjaciół została wrzucona do czterech różnych cel.
Po godzinie, gdy doszli do siebie i odzyskali siły, mogli spokojnie porozmawiać.
- Życie jest do kitu... normalnie życie to porażka- zaczął nieświadomie szeptać do siebie Harry.
- Nie mów tak Harry- słysząc to Ginny postanowiła interweniować- najważniejsze jest to że wszyscy żyjemy
-Najważniejsze jest to że nic nam nie jest i że jesteśmy razem- dołączyła się do rozmowy Hermiona
- Stary, wyciągniemy się z tego bagna- wtrącił się Ron- wystarczy uwierzyć w moc przyjaźni.
- Może macie racje...
- My mamy racje Harry- odpowiedzieli bez wahania chórkiem

*** W kwaterze głównej zakonu feniksa***

Zaraz odbędzie się zebranie. Wszyscy członkowie już przybyli. Czekali na McGonagall w napiętej ciszy, przerywanej przez chlipanie pani Weasley. Po kilku minutach przybyła oczekiwana osoba. Minerwa miała nieodgadniony wyraz twarzy. Tylko z oczu można było rozpoznać emocje, które nią targały. Złość, smutek, żal i determinacja. Usiadła na swoim miejscu i przerwała tą napiętą cisze:
- Moi drodzy niestety nie wiemy gdzie znajdują się i kto porwał dzieciaki...- nie dane było jej dokończyć, gdyż przerwało jej pojawienie się na środku czarnego kruka, który trzymał w dziobie srebrną kopertę. Ptaszysko podleciało do Minerwy, upuściło list przed jej nosem i znikło tak gwałtownie jak się pojawił.
Wszyscy siedzieli osłupieni i wpatrywali się rozszerzonymi oczami w kopertę.
Minerwa drżącą ręką rozerwała ją. Wyleciała z niej czarna karteczka napisana zielonym atramentem. Zaczęła czytać na głos:
Droga Minerwo McGonagall
Pewnie odbywa się zebranie ZF i czytasz ten list na głos, więc będę zwracał się do wszystkich znajdujących się na zebraniu członków ZF.
Zastanawiacie się na pewno kim ja jestem? Otóż jam jest Nott Riddle, syn Lorda Voldemorta i nowy Czarny Pan. Wysłałem wam ten list, aby nie trzymać was już w niepewności. To ja porwałem Pottera, Granger i dwójkę Weasleyów. To ja ich przetrzymuje. Nie martwcie się o szlamę i Weasleyów, ponieważ jest możliwość, że ich kiedyś wypuszczę, ale Potter odbędzie kare na jaką zasłużył. Oj tak nie wiem czy z tego się wykaraska, ale nie trzeba było zabijać ojca na moich oczach. O Zakonie nie wiem od nich, tylko od jednego z śmierciożerców, który podsłuchał kiedyś Snape'a jak mamrotał coś o nim. Od dzieciaków dowiedziałem się kilka pożytecznych rzeczy. A i jeszcze jedno nie wiem kiedy zobaczycie swoje pociechy i czy wogóle będą  w dobrym stanie.
Jeszcze tylko jedna spraw. Szykujcie się na wojnę, bo ja z rodzinką pragniemy okrutnej zemsty.
Czarny Pan               
Nott Riddle            
    
Skończyła czytać. wszyscy o ile to możliwe siedzieli jeszcze bardziej osłupieni. Molly Weasley jeszcze bardziej się załamała i płakała mężowi w koszule.Nikt nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
- Moi drodzy czeka nas zmiana planów. Niech każdy szuka informacji gdzie się znajduje jego kwatera. Szukamy najnowszych informacji o drzewie genealogicznym Riddlów. Trzeba wiedzieć ile członków rodziny żyje! Zarządzam koniec zebrania...
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
I oto rozdział. Starałam się napisać go jak najładniej. Proszę o komentarze! A i jeszcze jedno jak nie będzie co najmniej 2 komentarzy rozdział się na pewno nie pojawi. I to mają być komentarze z sensem!!! Życzę wesołych świąt.

sowa :P


Moi drodzy czytelnicy!
Z okazji Bożego Narodzenia i Wigilii życzę:
Spokoju i radości,
tylko miłych gości!
Smacznej Wigilii i całusów moc
- w tę najpiękniejszą w roku noc!
Szczęścia kilogramów,
ze śniegu bałwanów!
Życzliwych ludzi wokół,
żadnej łezki w oku,
Przyjaciół jakich mało.
Przez życie idźcie śmiało!
Niech miłość bez ustanku Was dotyka.
A w Nowym roku szczęście spotyka!
Już niedługo dostaniecie prezent pod choinkę czyli nowy rozdział! Może mieć małe opóźnienie! 
P.S. Życzę jeszcze wytrwałości w czytaniu!
Szczęśliwego Nowego Roku

poniedziałek, 3 grudnia 2012

rozdział 4


rozdział 4

przesłuchanie

   Harry klęczał przerażony, ale tego nie okazywał. Nie chciał okazywać strachu, przed obliczem swojego nowego wroga, który tak bardzo przypominał swojego ojca ze wspomnień, które pokazał mu Dumbledore na jego lekcjach. Harry nie odzywał się. Patrzył na niego ze zgrozą i czekał. Nie minęło 5 minut a drzwi za nim się otworzyły...
  Do pomieszczenia, w którym klęczał przed synem Voldemorta, weszły 3 piękne kobiety. Jedna z nich najstarsza, w średnim wieku, miała długie brązowe jak błoto włosy, błękitne jak czyste niebo, przeszywające na wskroś oczy jasną cerę jak u umarlaka i wąskie usta koloru czerwonej róży. Ubrana była w długą, piękną i zwiewną suknię, która dodawała jej mrocznego wdzięku.
Druga z nich wyglądała na około 25 lat. Miała krótkie włosy o kolorze piaskowym, oczy koloru czystego oceanu, wyraziste usta koloru różanego. Rysy miała takie same jak matka. Srogie, niebezpieczne i pragnące zemsty. Ubrana była w ciemnozieloną suknie.
Trzecia z nich była zupełnie inna. Miała czarne jak śmierć włosy sięgające kostek, duże okrągłe oczy koloru piwnego, cera jasno brązowa oraz małe blade usta. Jej rysy były bardzo dziwne. Najstraszniejsze. Srogie i stanowcze. Wyglądała jakby przyjechała tu od niechcenia. Miała na sobie długą żywo czerwoną suknie doskonale kontrastująca z jej wyglądem.
- Witam rodzinkę- zaczął rozmowę syn Voldemorta- jak widzicie złapałem tego... chłopaka, który zabił naszego ojca- słowo "chłopaka" powiedział z obrzydzeniem, wskazując przy tym ostatniego członka rodziny Potterów.
-Nareszcie- odpowiedziała najstarsza kobieta- myślałam że się nie doczekam momentu, w którym nasz plan ma wejść w życie
- tak, mamo wiem. Zajęło to nam bardzo dużo czasu- odpowiedział jej zastępca Voldemorta i zwrócił się do śmierciożerców- a teraz weźcie go na specjalne krzesło, które mu przygotowałem. Wszyscy już są więc możemy zaczynać.
Ton głosu jakim to powiedział był tak przerażający, że aż Harry się wzdrygnął, a zaraz potem poczuł mocny uścisk na ręku i poczuł jak jakiś śmierciożerca wziął się do swojego zadania. Posadził go na dziwnym czarnym krześle. od razu gdy usiadł krzesło oplotło go pasami ze stali i z kolcami. Harry próbował się wyrwać, ale uścisk się zacisnął i poranił jego skórę.
- No dobrze to teraz nam wszystko wyśpiewasz- zaczął blondyn z szyderczym uśmiechem- to jak ci się udało zabić Voldemorta?
- Po prostu miałem szczęście- odpowiedział Harry z drwiącym uśmieszkiem. Był wspaniałym aktorem.
- Jak nie chcesz powiedzieć nam prawdy, to użyjemy drastycznych metod- skierował się do kobiety o piwnych oczach- Salvatore czy mogłabyś?- gdy ta pokiwała głową ustąpił jej miejsca.
- no Potter nie dajesz nam wyboru...Cruciosa- Harry domyślił się że to zaklęcie to gorsza forma Crucio, gdyż poczuł straszliwy ból, i uczucie jakby tysiące igieł wbijało mu się w każdy milimetr jego ciała oraz jak ktoś pali mu wnętrzności. To było straszne uczucie. gdy ból ustał i tak nic im nie powiedział. posunęli się więc do tradycyjnych metod. Veritaserum. Niestety przed tym nie mógł się bronić. odpowiedział na ich pytania nawet ze szczegółami. opisał wszystko.
Gdy to wszystko się skończyło Pottera wrzucono do lochów gdy tam tak siedział przykuty do ściany zastanawiał gdzie są jego przyjaciele, gdzie jest Ginny


***tymczasem  u jego przyjaciół***

Wszyscy razem połączyli się gdy się spotkali na korytarzu. prowadzeni przez śmierciożerców zostali wtrąceni do jakiejś sali. Nic nie widzieli, ponieważ mieli przepaski na oczach.
Chwile później usłyszeli jak jeden ze śmierciożerców odchodzi od nich i tłumaczy komuś kim są. Nie wiedzieli o co chodzi ale usłyszeli że to coś ma wspólnego z Harrym. ginny rozmyślała co mu się stało i gdzie jest. Nic jej nie przychodziło do głowy...

***tymczasem w gabinecie dyrektora w hogwarcie***
W gabinecie siedziała starsza pani, która gorączkowo nad czymś rozmyślała. Siedziała odwrócona do portretu ostatniego dyrektora Hogwartu Albusa Dumbledore'a.
- ależ Albusie ja nie wiem co począć... Przecież Voldemort nie żyje, a śmierciożercy widocznie działali na czyjeś rozkazy- rozpaczała dyrektorka
- Minerwo, ja też nie wiem o co chodzi, ale widocznie...- mówił Dumbledore zza ram swojego obrazu- widocznie Voldemort wyznaczył swojego następce. Trzeba dowiedzieć się kim on jest i gdzie jest ich kryjówka... ale przede wszystkim trzeba odnaleźć Harrego i resztę
- wiem Albusie, wiem- mówiła McGongall- tylko nie wiem jak to zrobić...

 &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
 Bardzo przepraszam za tak późne dodanie, ale jak widać jeszcze żyję. Przepraszam jeszcze że rozdział niebetowany, ale moja kochana "beta" się na mnie wypięła (Chętnych poszukuje!!) Nie miałam czasu aby dodać nowy rozdział (żałuję ;( ) ale już tak jest w gimnazjum. 

środa, 22 sierpnia 2012

rozdział 3


Rozdział 3 

podróż...tylko do kąd?  


- Pamiętajcie jeden do jednego samochodu!- rozkazywał Lucjusz Malfoy- Avery i Narcyza bierzcie weasleyke, Greyback i Macniar wy szlamę, Yaxle i Rookwod weasleya, a ja i bellatriks pottera!- wrzeszczy podenerwowany Lucek- i każcie ich za najmniejszy wybryk! będzie radocha! pamiętajcie że nie możemy się spotkać!!!....a i jeszcze jedno musimy już ruszać bo zaraz się przebudą i powodzenia!!-zakończył przemowę. wszyscy już gotowi do odjazdu ruszyli.                 
Podróż trwała już dobre kilka godzin, kiedy Harry się ocknął. Zauważył że nie jest już w pociągu. Nie wiedział gdzie jest. wszędzie było ciemno i ponuro, dziwna atmosfera panowała w tym pomieszczeniu. Strasznie bolała go głowa, a najbardziej tył szyji. Nagle usłyszał dobrze mu znany głos. Głos który nienawidził.                   - no, no potter. widze że się ocknołeś-usłyszał Lucjusza Malfoya. Harry nic nie odpowiedział. Miał dość przygód w tym roku, ale odważył się zapytać: 
- gdzie jest reszta?-powiedział zdenerwowany- gdzie oni są! gdzie nas zabieracie?!  
- dowiesz się tego w swoim czasie Potter- usłyszał drugi znienawidzony głos. Bellatriks. Harry chciał się bronić ale nie mógł użyć nawet najprostszego zaklęcia - Nie wysilaj się potter. masz na szyje obrożę która wysysa z ciebie całą magiczną moc i możemy dzięki niej cie sparaliżować ale to nie wszystko...                          
-Dość! już i tak za dużo mu tajemnic wyjawiłaś- przerwał jej Lucek Malfoy- Na razie Potter nic więcej się nie dowiesz. Idziemy Bello zostawmy go samego.                       
I tak Harry został sam w tym dziwnym pomieszczeniu. Bez magii, bez przyjaciół. ,, Jak ja chciałbym się z nimi chociaż telepatycznie połączyć, z Hermioną Ginny Ronem..." Harry przestał rozmyślać bo usłyszał dziwne odgłosy w.... jego głowie. Zaraz otrzeźwiał bo zdał sobie sprawę że się z nimi łączy i nagle usłyszał ich myśli....                                                                                                            - ciekawe co z innymi - myślała Hermiona. Harry gdy ją usłyszał aż podskoczył z wrażenia.                                                                                                        - cześć Hermiona- powiedział Harry. pewnie reszta nie zaakceptowała połączenia.  
-Harry? Czy to ty? Ale jak...                                                                              - Hermi spokojnie, to ja połączyłem się przez przypadek telepatycznie...-przerwał ten dziwny zalew pytań- wiesz może gdzie nas zabierają? bo ja niestety nie.      
- niestety ja też nie wiem... ta obroża mnie denerwuje!- żaliła się                         - mnie też... Hermi dowiedziałaś się czegoś od nich?-spytał Harry                          - niestety nie, bym się dowiedziała tylko przerwał ten głupek Macnair                 
- ja tak samo nic nie wiem bella mi troche opowiedziała ale Lucek mi przerwał- odpowiedział- czy mi się wydaje czy my się poruszamy?                                          
- ty dopiero teraz się dowiedziałeś że jesteśmy w samochodzie?- spytała Hermiona- głupek!                                                                                            - No sorry no!- oburzony Harry- ciekawe co u Ginny...    ^^^gdzieś daleko za górami za lasami pociąg Londyn-Hogwart^^^Do pociągu wpadli właśnie poinformowani i zdenerwowani nauczyciele. W maszynie było tłoczno. Przerażeni uczniowie stali na korytarzu.                                           
- Cisza! co się tu stało?- krzyczała dyrektorka McGongall.                                     - Wpadli nagle śmierciożercy. Przeszukali pociąg. Niewiemy po co pani profesor- wyszedł z odpowiedzią Nevile Longbotton. Dyrektorka zbladła. Wiedziała co się mogło stać.     
- czy są wszyscy tutaj?- spytała drżącym głosem- jak nie trzeba sprawdzić.            
- prosze pani!- przedarła się do nauczycieli Luna Lovegood- nie ma 4 osób!          
- kogo nie ma?-spytała blada jak papier                                                               - nie ma Harrego,Ginny, Hermiony i Rona                                                           - o nie!- powiedziała McGongall- to niemożliwe! nie mogą być porwani!  
  ^^^ znowu harry potter^^^   - Zbieraj się Potter zaraz wysiadamy! - krzyknął Malfoy. Harry cały obolały po serii tortur. Ledwo co wstał i usiadł na krześle. Nie minęło 5 minut a...        
- Potter chodź tu idziemy- krzykneła Bellatriks. Harry zrezygnowany wstał i podszedł do niej. ta jego brutalnie szarpneła i pociągneła do wyjścia. doszli do jakiś wielkich wrót. Najpierw wszedł Malfoy. Długo nie wychodził, po jakiś 15 minutach wrócił. Zawiązał mu na oczach czarną opaskę i brutalnie wepchnął go do tej sali. Siła wepchnięcia była tak silna że padł na kolana. Nagle usłyszał znany mu głos. ale przecież on nie żyje....                                              - no no Potter- szydził - nie wiedziałem że tak łatwo wpadniesz w moją płapkę, pewnie zastanawiasz się kim jestem nie?- gadał - Zdejmijcie mu tą opaskę na oczy niech zobaczy przed kim stoi!- rozkazał śmierciożercą i się szyderczo roześmiał. zaraz potem Harry usłyszał czyjeś kroki prowadzące ku niemu. potem poczuł że mu odwiązuje ktoś opaskę na oczy i nagle... zobaczył gdzie jest. 
Klęczał w dziwnym miejscu. Było ponuro i przygnębiająco. Na środku stał wielki tron w kolorze złota, a na nim siedział.... nie to niemożliwe.... Voldemort?                            
- już wiesz kim jestem?- nie czekał na odpowiedź- jam jest syn Voldemorta Nott Riddle, nowy Czarny Pan. 
Harry nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. ale nie wiedział że jest więcej tajemnic.                                                                 
- panie...-wyszedł z kręgu jeden śmierciożerca- przyjehała pańska rodzina...        
- dobrze przyprowadź ich tu- odpowiedział i zwrócił się do Harry'ego- wiesz kto przyjechał nas odwiedzić? Moja matka Rose Marteks i moje dwie siostry Catherine Riddle i Olivia Riddle pomogą mi przy władzy i chętnie się z tobą zabawią...

 cdn.. &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& Moim zdaniem rozdiał kiepski, ale to wasza decyzja czy wam się podoba czy nie. Następny rozdział niedługo. Proszę o komcie.



niedziela, 19 sierpnia 2012

rozdział 2


rozdział 2
nieudany powrót do domu

Nadszedł koniec roku. Uczniowie weszli właśnie na peron. Pociąg już czekał na uczniów Hogwartu. Każdy był uradowany. Weszli do przedziału w czwórkę: Harry, Ron, Hermiona i Ginny.
Cały czas gawędzili nie zważając na nic. Chihrali się i całowali się, bo tak się składa, że siedziały tam dwie pary.
Minęli spokojnie pierwszą część podróży gawędząc i wspominając między innymi Dropsa( chyba każdy wie o kogo chodzi(podpowiedź fanatyk cytrynowych dropsów). Aż w pewnym momencie pociąg się nagle zatrzymał.
Zdziwieni chcieli otworzyć okno i wyjżeć  zobaczyć co się stało. Niestety okna nie dało się otworzyć.                                                                  -No rusz się- próbował otworzyć okno razem z Ronem Harry, ale nie chciało pójść
-Daj sobie spokój kochanie- powiedziała Ginny-  zacięło się. Nagle usłyszeli jakiś przerażony krzyk dziewczyny i wszyscy razem próbowali otworzyć drzwi ale też nie chciały puścić.
W końcu dali za wygraną.                                                            
-to jest jakieś podejrzane- powiedział Harry.
Nagle usłyszeli coraz głośniejsze otwieranie drzwi przedziałów- ciii...ktoś wszedł chyba do pociągu.
I zaraz po tym jak to powiedział otworzyły się drzwi przedziału a w drzwiach .........                    
- Masz rację potter- i więcej już nic nie czuł. nawet nie zdążył zdemaskować tego głosu wydobywającego się z pod tej zakapturzonej postaci. Harry wiedział tylko jedno... to nie mogli być śmierciożercy... przecież są w Azkabanie.... a może?        
^^^okiem zakapturzonych postaci^^^
- Słuchajcie szukamy Pottera! Bierzemy też każdego kto będzie w jego przedziale!-mówi jeden - podzielimy się na 3-osobowe grupy.... Bellatriks i Greyback przeszukacie ze mną ten wagon, a reszta niech się podzieli i każdy jeden wagon przeszuka.- powiedział do reszty- a my już zaczynajmy.                          
Jak otwierali przedziały, to zaskoczeni uczniowie strasznie się przestraszyli. Już im się nudziło i nie mieli co robić, więc przy pewnym przedziale Lucjusz rzucił zaklęcie ,,Crucio" i szedł dalej. w końcu Lucjusz Malfoy usłyszał znajomy i znienawidzony głos Pottera.
Uśmiechnął się do reszty i dał znak że właśnie w tym przedziale jest Potter. Poczekali aż skończy mówić zdanie i wdarli się do ich przedziału i wszystkich oszołomili zaczynając od Pottera, Ginny i Hermiony póżniej zlękniętego rona. Uradowani śmierciożercy dali znak innym że go mają.                                
- udało się-krzyknął Malfoy(senior-od autora)- wreszcie go mamy! przynajmniej ON będzie zadowolony.                                                                                    - jak ich przeniesiemy do wozów?                                                                                
-ja to zrobię- powiedział Greyback i przerzucił Pottera i Weasleya przez ramiona  
- a my weżniemy tą szlame i zdrajczyni krwi- powiedział malfoy- ja biorę Potterównę a ty bież szlamę. inni powinni czekać przed powozami.                      
-spoko, to każdy z osobna tak? bo nam się wymkną i dzielimy się na 4 zespoły?- tak, to w drogę i każdy jedzie inną drogą                                                      
-okej                                                                                                              

i pojechali.                                                                                                    VVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVVV
Jaki los czeka pottera i jego przyjaciół w rękach śmierciożerców? kto jest ich przywódcą? w końcu jaka jest ta tajemnica? tego dowiecie się w następnym rozdziale!!!

środa, 15 sierpnia 2012

rozdział 1

Rozdział 1

niespodziewana przygoda

Nadszedł kolejny dzień. W szkole już nie odbywały się lekcje, dlatego też każdy spędza czas jak chce. 
Pora obiadu przyszła niezwykle szybko. Posiłek był jak zawsze wyśmienity. 
Harry śmiał się i cieszył razem z przyjaciółmi. Skończyli już jeść, a teraz dopijali swój sok dyniowy.
Nasz Wybraniec wyczuł coś podejrzanego w swoim napoju, ale nie przejął się tym i pił dalej. No bo kto teraz może mu coś zrobić? Potter zaniedbał właśnie jedną z wpajanych mu zasad przez Szalonookiego, a mianowicie ''Stała czujność!" 
Teraz wraz z Ginny, Hermioną i Ronem wracał do pokoju wspólnego. 
W pewnym momencie Harry poczuł się dziwnie słabo. Dostał zawrotów głowy. 
-Muszę iść na chwilę do toalety. Idźcie dalej i nie czekajcie na mnie.-powiedział im słabo Harry. 
-O nie stary poczekamy na zewnątrz. Nie chcemy przecież by jakiś zabłąkany Śmierciożerca cię zaatakował.- odpowiedział mu stanowczo Ron, a dziewczyny pokiwały głowom zgadzając się z chłopakiem. 
Harry zdążył tylko wejść do kabiny i już wymiotował do sedesu. Stał się jeszcze słabszy, o ile to możliwe. 
Osunął się na ziemię ze zmęczenia. Nie wiedział ile czasu minęło, gdy usłyszał znajomy mu głos Hermiony.                                                                                                          - Harry nic ci nie jest? Możemy wejść?- Potter nie mając sił się odezwać, wykorzystał resztkę pozostałych mu sił i otworzył im zaklęciem drzwi. Usłyszał jeszcze krzyk Hermiony ,,harry! oj harry! nic ci nie jest? Ron!" , nic dla niego nie znaczący tupot nóg i krzyk kilku profesorów. 
Stracił przytomność. 
^^^
W trakcie jego nieprzytomności, przerażona profesor 
McGonagall wezwała uzdrowicieli, a oni od razu przenieśli go do św.Munga, na oddział beznadziejnych przypadków, wcześniej oczywiście go badając.                                                                                                   -Musi pani przyjechać i zabrać ze sobą jego przyjaciół ponieważ ktoś musi być przy nim.-odrzekł uzdrowiciel- Biedny chłopak. Ma zawsze pecha.                                    
-Zgadzam się z panem- powiedziała McGonagall- To kiedy można przyjechać?            
-tak za godzinę powinniśmy być gotowi na wpuszczenie odwiedzających-odpowiedział uzdrowiciel- Do widzenia                                                      - Do widzenia^^^
W tym czasie kiedy oni rozmawiali, Harry'emu właśnie przyśnił się dziwny sen. Dość realny. 

 Stał na dziwnej polanie. Przed nim była przepaść. Na jej skraju widniały trzy zarysy osób, które patrzyły na niego. Z ich gestów wyczytał, że ma do nich podejść. Harry długo się wahał, nie wiedział czy przypadkiem te osoby, jeśli on do nich podejdzie, zepchną go w tą przepaść. Jednak odważył się podejść kilka kroków w ich stronę. Nagle zamurowało go. Nie mógł się ruszyć. Zapytacie pewnie dlaczego? Otóż właśnie rozpoznał kim są te trzy osoby.
- Jak się ciesze że was widzę-powiedział Harry rzucając im się na szyję                                                 
-My też- powiedziała Lily Evans.- Wiesz gdzie jesteśmy? Znajdujemy się na granicy życia i śmierci        
-Ty masz takiego farta, że możesz wybrać życie lub śmierć- odrzekł Syriusz Black.          
- To co wybierasz synu?-zapytał James Potter                                                              -Ja nie wiem......-odpowiedział Harry- chcę zostać z wami, ale też chce wrócić na ziemię....                                                                                                         -Synku... twoi przyjaciele płaczą nad tobą w szpitalu- powiedziała Lily- myślą że umarłeś, bo nie możesz sam oddychać, tylko za pomocą respiratora!                    
-ale...                                                                                                            -Harry... posłuchaj mnie- powiedział Syriusz- W Hogwarcie uczniowie czuwają w Wielkiej Sali, bo ciebie im brakuje...                                                                          -Ale...                                                                                                            -Harry twoja dziewczyna... nie zapomnij o niej trzyma cię za rękę i już jest załamana, tak płacze... szkoda gadać!- powiedział James- a pani Weasley... szkoda gadać! przecież ona traktuje cię jak własnego syna...                                          - dobrze wrócę... ale mogę jeszczę z wami zostać chwile?                                      -tak możesz... ale masz tylko 2 godziny wtedy musisz ostatecznie podjąć decyzje 
-dobrze                                                                                                          -to pomówimy o kilku sprawach-powiedziała lili.                                                      i tak rozmawiali przez cały czas, śmiali się i żartowali. Czas mijał tak szybko że nie zauważyli, kiedy trzeba kończyć.                         -Harry, chyba nie będziesz utrzymywał swoich przyjaciół w niepewności co?-zapytał James                                                                                                   - dobrze, będę wracał..-odpowiedział Harry- kocham was do zobaczenia!- i już był na ziemi wśród swoich bliskich.
^^^                                                                          
Leżał na łóżku szpitalnym. W ustach miał dziwną rurkę. Nie miał siły aby otworzyć oczy. W sali panowała grobowa cisza. Czuł że ktoś go trzyma za rękę i łzy spływające po niej. To zapewne płakała Ginny, jego ukochana. Chciał ją pocieszyć i poczuł że powoli przypływa mu energia. Był na tyle silny, aby móc uścisnąć ukochanej rękę. Ginny zaskoczona i przerażona przerwała tą cisze.                                                                                                               - On uścisnął mi rękę!!- krzyknęła                                                                     -Nie żartuj Ginny-powiedział Ron- przecież jest on nieprzytomny! To nie jest pora na żarty Gin!
Harry był po stronie dziewczyny, więc żeby jej pomóc starał się otworzyć oczy. Pierwsza próba była nie udana, ale już ją ktoś zauważył.                       
- Ona nie żartuje panie Weasley! Harry się budzi!
Harry otworzył oczy, ale poraziła go jasność pomieszczenia. Jęknął i spróbował znowu. Tym razem udało się. Zauważył że wszyscy zgromadzeni stoją wokół jego łóżka. Ginny rzuciła mu się w ramiona pocałowała go w czoło bo w usta nie mogła.                                                        
- Kocham cię Harry- szepneła mu do ucha i odeszła na chwilę ponieważ przyszła pielęgniarka aby odłączyć go od respiratora. Powiedziała do wszystkich że jest silnym chłopem a wszyscy zgodnie przytaknęli. Powiedziała że jutro może wyjść ze szpitala.       
Następnego dnia wracali do Hogwartu. Każdy tam przebywający przywitał go z wielką radością i dumą.
***
I jak się wam podoba notka? Mam nadzieje że fajna. Następna będzie jeszcze lepsza. Wyjawi się największa tajemnica Voldemorta. Postaram się ją napisać jak najszybciej! Pozdro!

wtorek, 14 sierpnia 2012

prolog

Prolog

Po porażce Voldemorta

Wszyscy się cieszyli, że Harry Potter, ich zbawca świata zwyciężył. To jest sukces przecież na skale świata! Wszyscy się cieszyli, więc profesor McGongall zaproponowała żeby to uczcić:
-Słuchajcie moi drodzy! Skoro już nie ma S... Voldemorta na świecie, proponuję by to uczcić największą ucztą, która odbyła się w tym zamku!                                                                                                       ---Super!-odkrzyknęli uczniowie. Profesor McGongall klasnęła w dłonie i pojawiły się cztery stoły zapełnione najróżniejszymi potrawami. Dyrektorka odchrząknęła aby później przemówić.
-Możecie zasiąść do stołów, ale za nim zaczniecie się objadać proponuję abyśmy wznieśli toast!- gdy wszyscy wstali od stołów i czekali w ciszy znowu zaczęła- ZA HARRY'EGO KTÓRY ZABIŁ VOLDEMORTA!!!       
-Za Harry'ego!- odkrzyknął tłum który zaczoł klaskać. Wszyscy zasiedli do stołu, każdy się cieszył z porażki czarnego pana. Harry bawił się i śmiał wraz z przyjaciółmi. Ta sielanka nie trwała długo, gdyż 10 minut. Do sali wpadło kilkoro śmierciożerców. Chłopak od razu rozpoznał w nich Bellatriks, Greybacka, Avery'ego i rodzeństwo Carrow. Wszyscy uczniowie i nauczyciele byli przerażeni. Niektórzy chyba tak jak harry ich rozpoznali. Nagle przemówiła Bellatriks:                                                                                                                                     -Gdzie jest Potter?!-przemówiła wściekłym i drżącym z emocji głosem - dajcie nam Pottera a nikt prócz niego nie zginie!      
Zapadła cisza którą przerwała McGongall:                                                                                           
- Pana Pottera tu nie ma. Jest w ministerstwie na polecenie samego ministra magii. Więc możecie już sobie pójść. Bellatriks wybuchnęła złościom. Śmierciożercy przelecieli wzrokiem po uczniach, szepnęli coś do ucha Belli a ona czerwona ze złości rzuciła zaklęcie uśmiercające na McGongall i wybiegła z sali razem z innymi uczniami. 
Na szczęście Minerwa zdążyła odskoczyć. Nastał ponury nastrój. 
Wszyscy zdali sobie sprawę, że teraz gdy Voldemorta nie ma, zostali Śmierciożercy, którzy zapewne będą się panoszyć po świecie. 
Gdy wszyscy zjedli i było po mowie zakończającej ucztę, wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich dormitoriów. Nauczyciele też już się rozeszli. W Wielkiej Sali zostali tylko on i profesor Mcgongall. Nie zauważyła, gdy podszedł do niej Harry.
-pani profesor bardzo dziękuje że pani mnie kryła. Jak się pani czuje?                                                 
-o Harry nie wiedziałam że zostałeś. Nie musisz dziękować. Teraz się dobrze czuje.-odrzekła- nie mogę uwierzyć, że ciebie zaczynają prześladować. Zastanawiam się, jak oni dostali się do Hogwartu.                  
- Można było to przewidzieć. Ja też się zastanawiam, jak się tu dostali i dlaczego tak szybko odpuścili. Obawiam się, że istnieje ktoś potężniejszy od Voldemorta który przejął pałeczkę po nim......  

Cdn...?

^^^Mam nadzieje że notka się podoba. Liczę na wiele komentarzy heh (pod każdą notką oczywiście)Musicie mnie jakoś zachęcić do dalszego pisania. Nowy rozdział postaram się jak najszybciej przygotować. Do przeczytania!!! :D P.S. Akcja rozkręci się dopiero później więc proszę o wytrwałość ;)  

Sowa powitalna

Siemka!!!

Mój blog na którym jesteście został przeniesiony z http://harrypotterdalszeopowiadanie.bloog.pl/. Rozdziały które tutaj opublikuje będą poprawione. To mój drugi blog na blogspocie, więc notki będą się pojawiać nieregularnie.
Dziękuje za uwagę i zapraszam do czytania!
Alexandra Black.